sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział X - ' Sztuka ratowania '

' Świat, w którym żyjemy stanie się lepszy albo gorszy w zależności od tego, czy sami będziemy lepsi czy gorsi. Tu właśnie przychodzi z pomocą siła miłości, bo zawsze, gdy kochamy, to pragniemy być lepsi, niż jesteśmy... ' 
~ Paulo Coelho 


Ayumi wyglądała tak, jakby ujrzała ducha. Nie wiedząc czemu, zrobiła automatycznie krok do tyłu i zacisnęła mocniej ręce na katanie. Jakby się lękała, że Itachi będzie chciał ją zaraz zaatakować. Jednak Sasuke był jeszcze bardziej zmieszany od dziewczyny. Poświęcił swoje życie na poszukiwanie swojego brata. Obiecał sobie, że go zabije i pomści swój klan, który on własnoręcznie wymordował. Teraz stał przed nim i nie wiedział, co dalej. Jego ciało się spięło, czuł na sobie ciekawe spojrzenia. Nie przepuści takiej okazji, zabije go.
- Co ty wyprawiasz? – syknęła Nakame, próbując powstrzymać się od uduszenia go gołymi rękoma. Ten spojrzał się na nią kątem oka, a na jego czole pojawiło się parę zmarszczek.
- Macie ich zostawić i wracać do organizacji – odpowiedział beznamiętnym głosem. Jego twarz była obojętna, jakby niczym nie zrażona. Wyglądał jak istna oaza spokoju, nie przejmujący się obecnością własnego młodszego brata, który to robi wszystko, by go zabić. Ayumi była przerażona obojętnością mężczyzny, on naprawdę nie był Itachim sprzed lat.
- Śledziłeś nas od samego początku, prawda? – odezwała się Konan, wysilając się na drobny uśmiech. Wyprostowała się i podeszła do nowego przybysza. – Ayumi, ruszamy.
- Nigdzie nie pójdziecie! – krzyknął Sasuke, ruszając w stronę swojego największego wroga. – To twój koniec! – dodał i skoczył do góry, by zrobić następnie zamach swoją kataną. Jego brat stał niewzruszony, ale po chwili chwycił go w locie za szyje i przycisnął do ściany. Zaczął go przyduszać, patrząc mu prosto w oczy.
- Nie narażaj swojego życia, wiedząc, że twój przeciwnik jest w stanie zabić cię bez większego wysiłku – mruknął, by następnie uderzyć go z kolana w brzuch. Ayumi stanął obraz ich ostatniego spotkania. Również była przyciskana do ściany i również dostała z jego kolana. Ruszyła w jego stronę, by chwycić go za ramię dość mocno.
- Zostaw go, idziemy – warknęła cicho wprost do jego ucha. Mężczyzna spojrzał się na nią, przybierając na twarzy minę, która miała wszystkich i wszystko w wysokim poważaniu.
- Żegnaj, braciszku – rzekł na pożegnanie, by wyminąć czarnowłosą. Ta cicho westchnęła i ruszyła za nim. Zaczęła się rozglądać, Konan zniknęła. Nim się spostrzegła, do ataku rzucili się ci dwaj, co wcześniej stali przy Hyuudze. Białowłosy chciał zaatakować ją swoim wielkim mieczem, ale Ayumi w porę ukucnęła, chroniąc swoją głowę. Rozejrzała się dookoła. Byli tylko ci dwaj, rudy walczył z Uchihą, a Sasuke siedział nieprzytomny. Zmierzyła swojego przeciwnika, powinno szybko jej z nim pójść. Wbiła się w powietrze i wylądowała na jego broni, prostując się z uśmiechem na twarzy.
- Nie masz co się ze mną mierzyć, smarkaczu – skomentowała niemal bezczelnie. Ten chciał ją zrzucić, ale ta zeskoczyła zwinnie, kopiąc go w głowę z półobrotu. Syknął z bólu, ale nie dał się. Ciągle atakował, mając nadzieje na sukces. Raz udało mu się ją drasnąć w ramię, ale co to dla niej było? Praktycznie nic. Chłopak użył jutsu, atakując ją falą wody, ale ta była dobrze wyćwiczona, szybko zaatakowała go falą ognia, którą sam również wyminął. Sasuke powoli oprzytomniał i widząc walkę, sam zechciał dołączyć. Jednak zamiast pomóc rudemu, chciał pozbyć się Ayumi, bo była bliżej. Udało jej się go zaskoczyć silnym kopnięciem w brzuch, przez co odleciał na ścianę. Jednak nie był taki słaby, odbił się od niej i wytworzył w dłoni kulę ognia, którą celnie rzucił w dziewczynę. Dostała w udo, automatycznie zaklęła. Ten podobny do rekina, nie dał jej chwili na wytchnienie i szybko ją zaatakował, rozcinając jej poparzoną część ciała. Uklęknęła mimowolnie, ale szybko się podniosła. Musiała użyć czegoś silniejszego na tą dwójkę.
- Ketsuki – Użyła swojego kekkei genkai i zatrzymała ich w locie. Posłała im swój uroczy uśmiech. Rzuciła nimi o zimne ściany jaskini.
- Cholera, co to było?! – zapytał swojego towarzysza broni.
- Coś z czym nie mamy szans, durniu – odpowiedział, wycierając spływającą strużkę krwi z swojego podbródka. Ayumi zrobiła w ich stronę parę kroków, a Sasuke użył stylu błyskawicy. Dotknął nim mokrej ścieżki, na której przystanęła użytkowniczka Ketsuki. Miał nadzieje śmiertelnie porazić ją prądem, ale w tym czasie ona poczuła jak ktoś ją mocno pcha. Upadła jakieś dwa metry dalej, a do jej uszy dotarło syknięcie należące do starszego Uchihy. Patrzyła na to z rozszerzonymi oczami. Sam przyjął na siebie atak na Ayumi, Nie krzyczał, powstrzymywał się. Ayumi za pomocą Ketsuki uniosła go do góry i odstawiła tam, gdzie nie było wody. Widziała, że ten rudy leży już martwy, ale musiała też szybko powstrzymać pozostałą dwójkę. Spojrzała się na nich gniewnie i zaczęła podgrzewać krew. Białowłosy wrzasnął na całe gardło z bólu, a jego ręce wykrzywiły się nienaturalnie. Sasuke zaciskał z bólu usta, nie chciał ukazać swego cierpienia. Dopiero po chwili wrzasnął krótko. Uniosła rękę do góry i rzuciła nimi dosyć mocno na ziemię, przez co stracili przytomność. Zrezygnowała z Ketsuki i opadła na kolana, łapiąc powietrze. Zacisnęła dłonie, podniosła się i kulejąc dotarła do Itachiego. Bez zbędnych słów, pozwoliła mu się o siebie oprzeć i wspólnie się wspierając, opuścili jaskinię. Przez ciało jej aktualnego kompana przebiegła dużo ilość prądu, takie coś zgromiłoby nawet najsilniejszego wojownika. Dlatego też się nie dziwiła, że mężczyzna był praktycznie nieprzytomny, jednakże utrudniało jej to zadanie. Udo nie było w najlepszym stanie, przez co szła jak jakiś kaleka, ale nie mogła zwolnić. Musiała mu pomóc, nawet jeśli ledwo patrzyła przez oczy. Zastanawiała się nad tym, gdzie zniknęła Konan. Była i przepadła, a akurat w tym momencie na pewno by się im przydała. Itachi coś mruknął pod nosem, ale ta nic nie rozumiała z jego plątaniny niewyraźnych słów. Dodatkowo jego ciało drżało, gdzieniegdzie widać było przebijające się resztki prądu. Dopiero, gdy uznała, ze ich nie ścigają i są w odpowiedniej odległości od jaskini, pozwoliła sobie na odpoczynek. Ułożyła go na ziemi i zrobiła maleńkie ognisko, które miało dostarczyć im ciepła. Byli kompletnie sami, a on sam się trząsł. Mogłaby go teraz zostawić na pastwę losu Sasuke po tym, jak ją potraktował. Pamięta jego słowa, to jak poniżył ją w łazience. Postanowiła mu tego nigdy nie wybaczyć, ale niepojęte dla niej było niedawne poświęcenie. Dlaczego to zrobił? Dlaczego jej pomógł, skazując się na takie cierpienia i ryzyko. Uklękła przy nim i zagryzła dolną wargę. Wykonała odpowiednie gesty swoimi dłońmi i znowu uaktywniła Ketsuki. Jego krew ledwo co się przemieszczała, był w kiepskim stanie. Jednak wiedziała, że wykaraskałby się niezwykle szybko, gdyby tylko byli już w organizacji. Tutaj nie ma jak odpoczywać, bo przecież w każdej chwili mógł pojawić się Sasuke. Postanowiła postawić go na nogi. Dzięki temu, że panowała nad krwią, mogła stwierdzić, że mają identyczną grupę krwi. Uśmiechnęła się w duchu, sama nie wiedząc z jakiego to powodu. Zmusiła jego krew do szybszej pracy, uważnie obserwując cały ten proces. Jego serce wcześniej biło za szybko, ale teraz powoli się uspokajało. Traciła siły, dzięki temu spokojniej oddychał. Nie musiała robić mu sztucznego oddychania czy masażu serca. Wystarczyła jej moc. Patrzyła się na jego twarz, która nie wyrażała już tyle bólu co wcześniej. Ayumi głośno oddychała, zmuszając resztki czakry do współpracy. Gdy otworzył powoli oczy, ta tylko się uśmiechnęła i dezaktywowała Ketsuki.
- Dlaczego to zrobiłeś? – spytała, nie okazując, że nawet ten szept kosztował ją wiele wysiłku.
- Bo ty byś tego nie przeżyła. – Przewróciła oczami i zacisnęła usta, odsuwając się od niego kawałek.
- Tym bardziej się dziwie. – Zmarszczył czoło i oparł się na łokciach, uważnie się jej przyglądając. – Uchiha, mogłeś sam zginąć gdyby tak jeszcze trochę popieścił cię tym prądem… - stwierdziła, na co ten westchnął. Głęboko zastanawiał się nad odpowiedzią, cisza robiła się niezręczna.
- Nie możesz po prostu mi podziękować? – Uśmiechnęła się, a następnie osunęła się do tyłu, tracąc przytomność. Itachi z bólem głowy, wziął ją w ramiona i ułożył przy ognisku, okrywając ją swoim płaszczem z czerwonymi chmurami. Wiedział, że była nie tyle osłabiona z powodu Ketsuki, ale też z powodu prawej nogi. Zauważył nieprzyjemne poparzenie na udzie, gdzie widniała też głęboka rana spowodowana zetknięciem z mieczem. Dodatkowo spostrzegł, że miała też poparzony piszczel. Żałował, że nie znał technik medycznych, ale nie mógł się tym teraz przejmować. Jej prawa nogawka była całkowicie przesiąknięta krwią i dodatkowo przylepiała się do jej nogi. Cholerny Sasuke, nie szczędził jej. Sam nie miał pojęcia, gdzie podziewała się Konan i z tego powodu miał ochotę ją zabić. Wiedział jedno, musieli jak najszybciej dostać się do bazy, by Sasori mógł zająć się jej nogą. Nie miał nawet ochoty myśleć o zakażeniach, bo to by jeszcze bardziej popsuło mu nastrój. Postanowił nie zwlekać ani sekundy dłużej. Wziął ją w ramiona i zaczął biec o własnych siłach w stronę kryjówki. Dzięki niej tak bardzo nie odczuwał tego, że został obezwładniony przez durny prąd. Gdy pokonał Jugo, dojrzał swojego brata, który przyszykowywał już specjalny atak dla Ayumi. Nawet nie myślał nad tym co robi, nie zdążyłby stworzyć swojego klona. Po prostu jego ciało i zmysły same kazały uratować dziewczynę, musiał to zrobić. Wie, że ostatnio skrzywdził ją niemiłosiernie i potraktował jak zwykłą szmatę, ale myśl, że mogłaby umrzeć, była dla niego niedopuszczalna. Nie myślał, że mu wybaczy. Ba, nawet na to nie liczył i nie chciał tego. Nie bez powodu tak ją traktował. Mimo wszystko musiał ją zepchnąć i uratować jej życie. Widział, że i tak była dość osłabiona, więc dodatkowa porcja prądu raczej nie byłaby dla niej łaskawa. On był silny, zdawał sobie z tego sprawę. Nie wiedzieć tylko czemu, ta uratowała również go. Mogła pozwolić mu się usmażyć, ale nie zrobiła tego. Pokonała tą dwójkę i pomogła mu uciec i dodatkowo wykorzystując ostatnie resztki sił, uzdrowiła go za pomocą Ketsuki. Domyślał się, że ona w głębi serca nadal widzi w nim dawnego człowieka. Tego, gdy niegdyś się przyjaźnili. Robił wszystko, byleby tak o nim nie myślała. Postanowił, że po powrocie będzie dalej wzmagał jej nienawiść co do własnej osoby. 

~*~

Otworzyła oczy, czując nieprzyjemne podszczypywanie u prawej nogi. Rozmasowała czoło, przypominając sobie wszystkie zdarzenia, które ostatnio pojawiły się w jej życiu. Zacisnęła usta. Zastanawiała się, czy TenTen przeżyła, ale miała dziwne przeczucie, że raczej za późno przyszli jej z pomocą. Podniosła się z łóżka i stwierdziła, że jest w samej bieliźnie. Jej prawa noga była zabandażowana, caluteńka. Póki co miała dość ognia na misjach. Nałożyła na siebie dość przydługawą koszulę i lekko  kuśtykając, opuściła pomieszczenie. Po drodze spotkała Akasune, który to powitał ją surowym wzrokiem.
- Głupie babsko, do łóżka! – rozkazał tonem, które nie znosiło sprzeciwu. Ta uniosła ręce ku górze w geście kapitulacji.
- W łóżku ludzie umierają, daj mi spokój. – Wzruszyła ramionami i już miała iść dalej, gdy ten chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę pomieszczenia, w którym się przebudziła.
- Zaraz umrzesz na tym korytarzu. – Zagroził na co ta się roześmiała. Zmierzył ją, powoli już wyprowadzony z równowagi, by następnie otworzyć drzwi i wepchnąć ją do środka.
- Jesteś zbyt poważny na swój wiek! Ile ty masz lat, co? – spytała, unosząc zaciekawiona brew do góry. Westchnął już zirytowany jej zachowaniem i gadulstwem. Zdecydowanie wolał początki jej spędzania czasu w Akatsuki, była mniej wyszczekana i denerwująca. To znaczy, tak mu się wydawało przynajmniej. A może jednak nie? Uśmiechnął się jednak zadziornie i zaczął rozpinać koszulę.
- Hej, hej, hej! Pytałam cię o wiek, a nie o seks! – powiedziała, wyraźnie otwierając oczy szeroko ze zdziwienia i zakłopotania. Wyraz jej twarzy wyraźnie go rozbawił, przez co nawet kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze.
- Wiem, że o tym marzysz, kochanie. – Postanowił grać w jej grę, przybliżając się jednoznacznie bliżej niej. Ayumi wstrzymała oddech i próbowała znaleźć jakieś wyjście.
- Wiesz, to nie jest szczyt moich pragnień. – Uśmiechnęła się speszona, by jednocześnie podrapać się w tył głowy. Mężczyzna odpiął ostatni guzik i już okazał swoją klatkę piersiową w pełnej okazałości. Nakame na ten widok tylko zaniemówiła. Mimowolnie musnęła palcami jego ciało. Poczuła nic innego jak drewno. Przełknęła ślinę i zbliżyła swój policzek do lewej piersi, by następnie skupić się na dźwiękach. Słyszała bicie serca, które pochodziło od okrągłego zagłębienia.
- Nie rozumiem… jesteś marionetką? – spytała, a jej dłonie zaczęły badać jego ramiona, a później szyje i twarz. – Nieprawdopodobne… Kto ci coś takiego zrobił? – Spojrzała mu prosto w oczy. Tam spostrzegła dziwny błysk, który nawet ją przeraził.
- Ja sam, Ayumi. – Odsunęła się kawałek od niego, ale jej dłoń spoczywała tam, gdzie znajdowało się jego serce. Nic nie rozumiała, to było dla niej nie pojęte.
- Ale… Czyli… - Jąkała się, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
- Mógłbym być twoim ojcem, Nakame – zauważył, mając przy tym poważną minę. – Wiesz co to jest sztuka? To coś trwałego, wiecznego. Coś, co trwa na wieki. To jest piękne. Dlatego sam z siebie chce stworzyć prawdziwą sztukę. Być wiecznym pięknem. Chce się stać sztuką, rozumiesz? – Kiwnęła niepewnie głową. Nie wiedzieć czemu, cisnęło jej się na usta tylko jedno słowo. Wariat. Kompletny świr, jak można poświęcić ciało dla jakiejś drewnianej marionetki? Takie coś w ogóle dla niej nie nazywało się sztuką. To było… szalone. Odsunęła dłoń od jego klatki piersiowej, rumieniąc się przy tym. Kompletnie o tym zapomniała pod wpływem nowych informacji.
- A już myślałem, że chcesz mnie rozebrać – skwitował, na co ta się uśmiechnęła. W myślach stwierdziła, że dość sporo się dowiedziała i będzie musiała przekazać informacje Hashu.
- W twoich snach, Sasori – Westchnął, niby to zawiedziony. Tak naprawdę żartował sobie z niej, a rzadko kiedy to robił. Sam był zdziwiony, jak normalnie potrafi z nią rozmawiać. Wydawała się normalna, inna niżeli inni członkowie Akatsuki. Dlatego zastanawiało go to, co się w jej życiu zdarzyło, że zechciała do nich dołączyć…
- Pokaż mi tą nogę – polecił i tak też uczyniła. Akasune powoli zaczął ściągać bandaż, lustrując wzrokiem rany. Wziął z półki specjalną maść i zaczął rozmasowywać ją na jej kończynie. Ayumi się jednak przeraziła. Nie z powodu dotyku mężczyzny, lecz stanu nogi. Zdała sobie sprawę, iż na jej udzie i piszczelu zostaną okrutne blizny. Przymknęła na chwilę oczy, starając się o tym nie myśleć. Sasori spostrzegł zmianę nastroju kobiety i od razu domyślił się, jaki był tego powód.
- Niebawem to wszystko się zagoi i będzie wyglądało lepiej…
- Ale blizny nie będą miłe dla oka, prawda? – Nie była głupia, nie potrzebowała pocieszenia od kogoś z Akatsuki. Odwróciła wzrok i zacisnęła gniewnie pięści. W sumie, dobrze że skończyło to się tak, nie inaczej. Zawsze mogła stracić nogę! No dobra, to była już maleńka przesada, ale jakoś musiała ukoić swoje zszargane nerwy. Pomyślała od razu o Itachim, który to uratował jej życie przez prądem. Pamięta jak chciała mu pomóc i później straciła przytomność. To, że zbudziła się tutaj, musiało być jego zasługą. Sam był wyczerpany, ale mimo wszystko przytargał ją o własnych siłach.
- Co z Itachim? – spytała, patrząc wszędzie, byle nie na własną część ciała. Sasori zmarszczył czoło i skończył smarownie jej piszczela, by następnie znowu założyć opatrunek specjalny do tego typu ran.
- Z nim wszystko dobrze, zero jakiś poważniejszych obrażeń. Słyszałem, że z pomocą Ketsuki udało ci się przywrócić krążenie krwi? – Przypomniał sobie słowa Uchihy, które mocno go zdziwiły.
- Tak, to prawda – potwierdziła, cicho wzdychając.- A Konan? Zostawiła nas…
- Lider kazał bezdyskusyjnie ruszyć. Mnie się nie pytaj… - Kiwnęła głową w zamyśleniu. Podniosła się z łóżka i skierowała się ku wyjściu. – Ayumi, mówiłem coś, prawda? – Zatrzymał ją głosem, gdy ta znalazła się przy drzwiach.

- Muszę z kimś porozmawiać. Obiecuje, że nie będę obciążać nogi. – Uśmiechnęła się i wyszła, nie zważając na dalsze protesty Sasoriego. 

_________________

Koniec X rozdziału, jakie są wasze opinie? Spodziewaliście się takiego zachowania po Itachim? Komentujcie, to motywuje, kochani! Widzimy się 30.02! 

5 komentarzy:

  1. "- Hej, hej, hej! Pytałam cię o wiek, a nie o seks!" oooo kocham ten moment. :D

    Itachi mnie zaskoczył, ale jak sama podsunęłaś i miałam takowe podejrzenia - musi mieć swoje powody do takiego a nie innego traktowania dziewczyny.

    Nie jestem w stanie nic więcej napisać, bo bardzo źle się czuję. Mimo wszystko jak zawsze ciekawie się czytało! :3 Teraz byle do 30.

    Pozdrawiam, ściskam i całuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena z Sasorim wybija się w tym rozdziale, niespodziewany humor z jego strony :)
    Mimo, że akcja z Itachim się rozwinęła to dalej zostaje jakiś taki niedosyt. Ja czekam na Deidarę, epizody z nim są zawsze fajne :)

    Czekam na 30 i dalsze losy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaserwowałaś nam świetny rozdział, kochanie! Jestem zachwycona, tyle akcji i emocji... Wszystko świetnie opisałaś, ale do rzeczy, po kolei. :D
    Cieszę się bardzo, że Ayumi jednak nie musiała zabijać przyjaciół. Itachi zjawił się w odpowiednim momencie, muszę przyznać. Potem walka, świetnie opisana, no i oczywiście poświęcenie Uchihy... Jejku! Cieszę się, że on dalej coś czuje do naszej Ayumi, bo gdyby było inaczej, raczej by jej nie obronił. Poza tym jego przemyślenia też na to wskazują. Szkoda tylko, że próbuje to ukryć. Jestem bardzo ciekawa co nim kieruje, że chce, by dziewczyna go znienawidziła.
    Później sytuacja z Sasorim... Ach, ten nasz Akasuna. :) Strasznie kochany, doprawdy! Ich rozmowa była urocza, taka... normalna. Strasznie mi się podobało, zwłaszcza moment z tym rozbieraniem się itd... ^^ Swoją drogą to czemu on tak nagle zaczął się rozbierać? :D
    I gdzie, u licha, podziała się Konan?
    Bardzo podobał mi się ten rozdział. ;) Czekam niecierpliwie na trzydziesty. <3
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yay, rozdział godny podziwu. Zero przynudzania, ciągle akcja i napięcie. Osobiście to powiem Ci, że gdybym brała pod uwagę tylko Twoje opowiadanie i anime to bym się nie spodziewała. Ale naczytałam się tyle już historii o akatsuki, że ciężko mnie czymś zaskoczyć. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie cierpię tak się spóźniać >.< ale mogę o to winić jedynie samą siebie, ale spokojnie! Płacę za to karę, wiesz jaką? xD jako, że twój blog ma ciemny szablon to moja twarz odbija się w laptopie xD to by w sumie było jeszcze do zniesienie, bo żyję z tą gębą ładnych kilka lat :P Karą jest, że już mam zmyty makijaż no i wiesz, fuj :P tak trudno być dziewczyną xD
    Zajebiście opisałaś te całą walkę, mogłam to sobie wyobrazić! :D to dużo dla mnie znaczy, bo moja zdolność do pobudzenia obrazków w głowie jest beznadziejna :P Oczywiście Konoha i Taka takie z dupy bossy xD ale z Akatsuki nie mają nawet cienia szansy ;) Kishi mógłby się od ciebie uczyć, no bo naprawdę…! U niego w mandze akatsuki to jakieś słabeusze były :P walka z Sasuke fajna, ale myślałam, że Itachi jakoś się wtrąci, w końcu Ayumi mu prawie (niestety :<) zabiła brata…! Chyba, że u ciebie ma go w dupie :P
    Uuu, Itachi tak bohatersko się zachował, przyjmując na siebie pieszczenie prądu :D No i w sumie kto się tego spodziewał, bo ja na pewno nie :P dopiero co traktował ją, jak śmiecia, a teraz mu się odwidziało… no, ale kiedyś musiało się coś między nimi dziać :D potem, jak ona go uratowała, poprzez swoją technikę kontroli krwi <3 to było fajne, tak się w sumie mu odwdzięczyła, więc jakby 1:1, ale on ją potem zabrał na rękach do organizacji, więc 1:2 i nawet nie marudził – to wiele znaczy <3
    Wow, wow, wow xD Akasuna… jaaacie xD osz ty, sam seks ♥Q♥ wiesz, jak mnie tu zadowolić xD ale chyba na jakiś głębszy romans się nie zapowiada, Saso jest zbyt… drewniany xD ale lubię go w roli lekarza <3 to już chyba trzeci blog, gdzie Saso pełni rolę lekarza xD pasuje mu to xD i ta jego stanowczość <3 choć zalecam wszczepić mu ciut więcej szowinizmu xD w każdym razie, wyleczył Ayumi, jak dobrze, że tylko zabandażował nogę! Już się bałam, że jak to on z amputuje i zrobi drewnianą protezę xD byłaby częścią sztuki xD pięknej, wiecznej sztuki xD
    „- Wiem, że o tym marzysz, kochanie. – Postanowił grać w jej grę, przybliżając się jednoznacznie bliżej niej. Ayumi wstrzymała oddech i próbowała znaleźć jakieś wyjście.
    - Wiesz, to nie jest szczyt moich pragnień.” <- ale nie powiedziała „nie”! Nie powiedziała „nie”! xD Saso nie poddawaj się! xD nie no, poddaj się… i tak już nie jesteś w stanie, ekhm xD no i nikt go nie słucha :( Ja bym słuchała xD jakby mi kazał siedzieć w łóżku to bym siedziała, no ale nie na wszystkie tak działa :P Ayumi wolała Itasia :D
    Dobrze, to tyle ode mnie :D Czekam z niecierpliwością na next’a :D
    Życzę dużo weny, czasu, ochoty i radości z pisania ;) ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy