' Zawsze trzeba podejmować ryzyko. Tylko wtedy uda nam się pojąć, jak wielkim cudem jest życiem... '
~ Paulo Coelho
- Ayumi! – Usłyszała dobrze
znany głos pewnego blondyna. Właśnie wychodziła z kwatery Akatsuki, by
spotkać się z Konan i wyruszyć na pierwszą misję. Była niezwykle ciekawa, kim
była ta cała grupa, która chciała zwalczyć Brzask.
W każdym bądź razie, odwróciła delikatnie głowę i spostrzegła
ciepły uśmiech Deidary, który trudno było nie odwzajemnić.
- Co się stało? Muszę już ruszać. – Skarciła go, chowając
swoje dłonie do kieszeni płaszcza. Mężczyzna cicho westchnął, by następnie
wziąć ją w swoje ramiona i mocno przytulić. Po tym geście, pocałował ją w czoło,
co kompletnie wyprowadziło ją z równowagi. Znieruchomiała. Patrzyła się na
blondyna w oszołomieniu, nie widząc, co zrobić.
- Chciałem życzyć ci powodzenia w pierwszej misji. Mam
nadzieje, że wrócisz cała i zdrowa. – Nie zdawała sobie sprawy, że jej usta były
rozchylone, a oczy rozszerzone jak u sowy.
- Ale…
- Trzymaj się, Ayumi! – Krzyknął, by po sekundzie
natychmiast zniknąć. Stała tak jeszcze przez jakąś chwilę, próbując zrozumieć
zachowanie Deidary. Dlaczego to zrobił? Znali się krótko, bardzo krótko, a on
postąpił tak, jakby była kimś bliskim jemu. Nie sądziła, że tak łatwo zdobędzie
jego zaufanie. Myślała, że to wszystko będzie szło trudniej. Być może wróci do
domu szybciej, niżeli myślała?
Przegryzła dolną wargę, by zmusić swoje ciało do ruchu.
Ruszyła w stronę niebieskowłosej kobiety, która opierała się beztrosko o
drzewo. Wyglądała jak jakaś księżniczka. Czuła się przy niej jak jakiś plebs
lub coś o wiele gorszego. Każdy najmniejszy gest Konan był czymś perfekcyjnym,
tak jakby przemyślanym. Biło od niej światło pewności siebie i szlachetności.
Dało się o niej myśleć, jak o aniele. Czymś nieosiągalnym, była marzeniem
każdego osobnika płci męskiej. Wzorem idealnej niewiasty, przykładem dla wielu
innych. Nie było więc nic dziwnego w tym, że Ayumi zazdrościła kobiecie urody i
gracji, której widocznie cholernie jej brakowało.
Ayumi po chwili znalazła się przy niej, czując na sobie jej
baczne spojrzenie.
- Idziemy – rzekła władczo, by odepchnąć się od drzewa, a
następnie na nie wskoczyć. Nim się Ayumi spostrzegła, ta zaczęła biec po gałęziach
w stronę wyznaczonego przez Lidera celu. Szybko czarnowłosa poszła w jej ślady,
zaślepiona jej wyższością i pięknem. Skoro ona robi na niej takie wrażenie, to
co dopiero na mężczyźnie?
Podążali do małej wioski na obrzeżach Kraju Wody. Miały więc
przed sobą cały dzień wędrówki, mogło być gorzej. Dla kunoichi z Konohy nie był
to wielki wysiłek, była przyzwyczajona. Jakby nie patrzeć, poszukiwanie
Akatsuki szło jej o wiele ciężej.
Nie odzywały się do siebie, przebywali drogę w zupełnej
ciszy. Kobietę o bursztynowych oczach w ogóle nie interesowała nowa zdobycz jej
grupy, a owa nowa zdobycz lubiła podróżować w milczeniu. Dzięki temu mogła się
bardziej skupić i być uważną na choćby najmniejsze oznaki niebezpieczeństwa.
Powoli się ściemniało, a one były praktycznie na miejscu.
Zatrzymały się na jakiejś polanie, która spowita była ciemnością. Konan wyjęła
zwój i przywołała dwa koce. Jeden sobie rozłożyła, by się na nim położyć, a drugim
się okryła.
- Przejmiesz warte jako pierwsza. Obudź mnie za dwie
godziny. – Tak zarządziła kobieta, a Ayumi przewróciła oczami i kiwnęła głową.
Leżąca przymknęła oczy i przysnęła, a sama bohaterka stanęła na nogach i
postanowiła się przejść. Nie spuszczała ich miejsca spoczynku z oczu oraz nie
traciła czujności. Chciała po prostu odrobinę odseparować się od członkini
Akatsuki, która z niewiadomych przyczyn, peszyła ją. Kompletnie tego nie rozumiała.
Jeszcze przy żadnej osobie, a zwłaszcza kobiecie, nie czuła się taka niepewna
siebie i zakompleksiona. Miała wrażenie, że jest jakimś tchórzem. To znaczy nie
bała się jej, ale miała pewien respekt. Pytanie tylko, skąd on się wziął? Klepała
po policzku samego Lidera, a to z tą osobą akurat wolała nie zadzierać? Być
może to kwestia tego, iż była jedyną płcią piękną w grupie i Ayumi nie chciała
być gorsza? Nie wliczając w to oczywiście Sary, przy niej problemów nie miała.
Tak jakby, ona się nie liczyła. W końcu to gosposia, a Konan… ktoś ważniejszy.
Usłyszała dziwny szelest w niewielkich krzakach. Zmarszczyła
w zamyśleniu czoło, uważnie obserwując źródło hałasu. Wyciągnęła z kieszeni
kunai i ruszyła w kierunku roślin. Miała złe przeczucie z niewiadomego powodu.
Kucnęła i lewą dłonią chciała zacząć sprawdzać krzaki, ale nagle wyskoczył z
nich szop. Patrzył się na nią wystraszony. Uśmiechnęła się z ulgą i schowała
broń powrotem, by następnie pogłaskać zwierze, mając nadzieje, iż nie zapozna
jej z swoimi pazurami. O dziwo szop się przybliżył i poruszał głową jak kot,
pragnąc więcej pieszczot. Ayumi mimowolnie się zaśmiała i podrapała go za
uchem. Modliła się, by czegoś jej nie ukradł. W końcu to natura szopów! Zwierze
przewróciło się na plecy i ten widok ją zamurował. Na brzuchu małego samca
widniała przyklejona notka wybuchowa.
- Cholera… - syknęła, po czym najszybciej jak potrafiła,
odskoczyła. Notka się aktywowała, wybuch był dość mocny, bo ją dopadł. Poczuła
nieprzyjemne pieczenie na prawej nodze. Spojrzała na nią i zaklęła w duchu na
widok zerwanej dolnej nogawki oraz poparzonego piszczela. Jednak wiedziała, że
resztki szopa też na jej ciele spoczywały.
- Konan! Obudź się! – wrzasnęła z całej siły, wiedząc, że
się zbudzi. Nagle wyskoczyło sześciu zamaskowanych osobników, otoczyli ją. Czuła ból w prawej nodze, ale nie miała zamiaru aktualnie się tym
przejmować. Chwyciła katanę, która spoczywała na jej plecach i uniosła ją przed
sobą. Zmierzyła zimnym wzrokiem swoich przeciwników. Zatrzymała się na
ostatnim, był najwyższy i najlepiej zbudowany. Jeden z nich skoczył z jej
prawej strony, próbując zaatakować shurikenami, ale ona zgrabnie się przed nimi
obroniła i kopnęła go w brzuch, wcześniej wybijając się w górę. Był to znak, by
reszta również dołączyła się do walki i Ayumi zmuszona była do osłaniania się z
każdej strony. Ci ludzie nie byli tacy słabi, na jakich wyglądali. Obejrzała
się za siebie, szukając tej cholernej Konan. Kiedy spostrzegła, że ona również
jest w trakcie walki, zezłościła się. Widząc jej technikę, rozszerzyła w
zdziwieniu oczy. Pierwszy raz się z czymś takim spotykała. Atakowała ich za
pomocą origami. Widok zachwycał, był niespotykany. Musiała jednak zająć się
swoją walką, nie jej. Wbiła swoją katanę komuś w klatkę piersiową, w ogóle się
tym nie przejmując. Równie szybko wyciągnęła ją z jego wnętrza i powstrzymała
atak innego przeciwnika. Zasyczała z bólu, gdy ktoś swoim kunaiem rozciął jej
biodro, ale to zmobilizowało ją do dalszej walki. Odskoczyła w bok, chowając
przy tym swoją katanę i ułożyła dłonie do jutsu.
- Element Wody : Fala Gwałtownej Wody. – Z jej ust wydobyła
się potężny strumień wody, którym ich zaatakowała. Dwóch z nich na skutek
uderzenia z jej jutsu, odleciało parę metrów dalej, próbując wrócić do walki.
Póki co zostało trzech. Trzeba było przyznać, że dziewczyna była już zmęczona.
Zraniona noga wcale nie pomagała jej w walce, ale nie mogła się teraz poddać.
- Ayumi! – usłyszała krzak Konan, która została właśnie
przygwożdżona przez dwóch osobników. Trzech ich otaczało, gotowych do
natychmiastowego wsparcia. Dziewczyny były na przegranej pozycji. Jeden z
napastników właśnie chciał wbić katanę w Konan. Ayumi wiedziała, że śmierć
jednego z członków Akatsuki ułatwiłaby jej zadanie i byłoby o jednego z głowy. Jednak
to nie był jeszcze jej czas, musiała żyć. Gdyby wróciła, mogliby uznać ją za
zdrajcę, gdyż nie próbowała pomóc niebieskowłosej. Dlatego też wyprostowała się
i wzięła głęboki wdech, a następnie przymknęła oczy.
- Ketsuki – Otworzyła oczy, które stały się czerwone.
Uaktywniła swoje kekkei genkai. Lewą rękę zwróciła w stronę własnych wrogów, a
prawą w stronę tych drugich, co zagrażali życiu Konan. Zacisnęła swoje dłonie i
uniosła ich wszystkich ku górze. Wszyscy zaczęli się miotać w powietrzu i kląć.
Jej towarzyszka z trudem podniosła się z ziemi i podeszła do Ayumi, która
delikatnie zaczęła podgrzewać ich krew w organizmie, co skutkowało krzykami
bólu. Ta uważnie to wszystko obserwowała. Czarnowłosa posadziła ich na ziemi i
zaprzestała torturowania.
- Zabij ich – mruknęła Konan, przez co Ayumi spojrzała się
na nią z uniesioną brwią ku górze.
- Później. Może się czegoś od nich dowiemy – stwierdziła,
przyglądając się swoim ofiarom, którzy z trudem łapali oddech. Kunoichi podeszła
do jednego z nich i ściągnęła maskę z twarzy. Ukazała jej się twarz mężczyzny, nie miał więcej niż trzydzieści lat. Na czole miał ochraniacz
charakterystyczny dla Wioski Mgły. Patrzyła mu prosto w oczy, a ten widząc jej
czerwone tęczówki, przestraszył się.
- Demon! Jesteś demonem! – zaczął wrzeszczeć, próbując uciec
najdalej jak potrafił. Fakt, Ayumi nie dezaktywowała swoje kekkei genkai i póki
co, nie miała zamiaru.
- Dlaczego nas zaatakowaliście? – spytała złowrogim tonem głosu.
- Precz demonie, daj mi spokój! – Ayumi nie wytrzymała.
Chwyciła swoją katanę i odcięła mu głowę. Rozejrzała się dookoła i z trudem
stwierdziła, że wszyscy próbowali uciec. No tak, czerwone oczy. Lewitowali,
czuli niewyobrażalny ból. Nie wiedzą, że jest z klanu Nakame, więc po prostu
uznali ją za demona. Dziewczyna wiedziała, że nic więcej z nich nie wyciągnie.
Dlatego zębem rozcięła sobie skórę na nadgarstku.
- Chcesz to zrobić? – zwróciła się do Konan, która wzruszyła
ramionami, by następnie pokręcić głową. Wolała obserwować Ayumi i jej technikę,
która wywarła na niej spore wrażenie. Nakame za pomocą swojej czakry sprawiła,
że osiem krwistych kropli uniosło się do góry. Lewą ręką przy okazji przybliżyła
ninja bliżej siebie, co również skutkowało tym, że nie mogli się ruszać. Po
chwili kule, który przypominały kształtem te z pistoletu, wycelowane zostały ku
ich głową. Nie mogli w to wszystko uwierzyć. Niektórzy płakali, niektórzy
czekali na honorową śmierć z ręki kogoś potężnego. Niektórzy po prostu
wspominali przyjemne chwile z swojego życia, bo po chwili jej wykształcona krew
przebiła głowy ośmiu zbirom. Wszyscy równo opadli martwi na ziemię.
- Słyszałam, że Nakame to potężny klan, nie sądziłam jednak,
że aż tak… - odezwała się Konan, wyraźnie nad czymś myśląc. Ayumi westchnęła
ciężko, a następnie jej oczy znów stały się zielone. Zakręciło jej się w głowie,
ale szybko pozyskała równowagę. Fakt, przy aktywowanym Ketsuki nic nie odczuwała,
mogła z niego korzystać cholernie długo. Gorzej było, gdy znikał. Jak już
wcześniej mówiono, wszystko ma swoje granice. A te były w miarę dopuszczalne.
Jednak zachwiała się i opadła lekko na ziemie, opierając się lewą ręką, z czego
prawa zaciskała jej biodro. Spojrzała na miejsce, gdzie odczuwała ból i w duchu
przeklęła. Oczywiście, ktoś ją zranił podczas walki. O mały włos by o tym nie
zapomniała. Jak widać, rana nie miała zamiaru dać jej o sobie zapomnieć. Do
tego wszystkiego nie miała nawet chwili wypoczynku i była zmęczona walką, która
wbrew pozorom była dosyć ciężka. Mogła od razu użyć Ketsuki, byłoby łatwiej i
szybciej.
- Pomogę ci. – Przy niej znalazła się Konan z obojętnym wyrazem
twarzy, na którym gościło coś na kształt uśmiechu. Ayumi pozwoliła obejrzeć
rozcięcie. Bursztynowooka przyłożyła do jej biodra swe dłonie, z których po
chwili wydobyła się zielonkawa poświata.
- Znasz techniki medyczne? – spytała wyraźnie zdziwiona. Ta
wydawała się być lekko rozbawiona, obojętność powoli zanikała.
- Owszem. Wystarczy trochę ponudzić się w organizacji, a po
jakimś czasie samo pcha cię do nauki. Jak widać, przydało mi się to. – Zaśmiała
się zgrabnie, będąc jednocześnie nadal skupiona na wykonywanej czynności.
- Jak długo jesteś w Akatsuki? – Na czole Konan pojawiła się
delikatna zmarszczka. Jej oczy się przeszkliły od łez, które umiejętnie
powstrzymywała. W jej głowie ukazały się obrazy wspomnień, które dręczyły ją
każdej nocy. Od kiedy poznała Yahiko, po czas jego śmierci. Po tamtym strasznym
wydarzeniu, zamknęła się w sobie i automatycznie stała się kimś oziębłym i oschłym.
- Od samego początku. Kiedyś to wszystko wyglądało inaczej…
Naprawdę robiliśmy coś dobrego. Byliśmy o wiele szerszą grupą, która dawała
nadzieje innym malutkim wioskom, bojącym się o następny dzień ze strachu przed
barbarzyńcami. Od śmierci Yahiko… nieważne. – Przymknęła oczy, starając przybrać
się poprzedni wyraz twarzy. Sama nie rozumiała tego, dlaczego jej to powiedziała.
Jakby teraz sądziła, że robią coś złego. Sama Konan nie uważała się za złą
osobę. Dąży, by spełnić marzenie ukochanego. Nawet jeśli miała brnąć po trupach
do celu.
- Kto to był Yahiko? – Ciekawość dziewczyny powoli już ją
męczyła. Ale co miała zrobić? Sama z siebie wszystko jej mówiła z niewiadomych
przyczyn. Być może to kwestia tego, że mogła spędzić trochę czasu z kimś, kto
nie był mężczyzną. Brakowało jej żeńskiego towarzystwa, a Sara się do tego
wszystkiego nie nadawała. Przynajmniej taką miała opinie.
- Pein – odpowiedziała, uważnie spoglądając jej w oczy. Ayumi
się zdziwiła. Lider to Pein. Pein to Yahiko. A Yahiko nie żyje… Powoli pogubiła
się w tym, co mówiła jej Konan. Widząc jej zakłopotanie, cicho westchnęła, kręcąc
przy tym z rozbawienia głową. – Długa i trudna do zrozumienia historia. – wytłumaczyła,
odsuwając swoje dłonie. Po ranie została lekka blizna, która najprawdopodobniej
niebawem zniknie z jej zgrabnego ciała. Panie powstały i zgodnie stwierdziły,
że lepiej będzie, jak ruszą w dalszą drogę w poszukiwaniu owej grupy.
~*~
Były na miejscu, zakwaterowały się w małym hoteliku, gdzie
ceny nie raniły ich kieszeni. Ciaśniej mówiąc, nie raniły Kakuzu. Bo dla niego
każdy wydany pieniądz to najgorsze, co może mu się przytrafić. Pierwsza
prysznic wzięła Ayumi, dzięki czemu Konan dokładnie przejrzała plany wioski. Zielonooka
w tym czasie pozbywała się brudów z całego dnia, czując przyjemne ukojenie. Miło
było pozbyć się resztek po szopie i krwi tamtych ninja. Ma kolejnych na
sumieniu, kolejne ofiary. Kolejne małe dzieci straciły ojców. No ale co mogła
zrobić? Dać się zabić? To wypadało z gry, nie mogła zawieść Konohy, była na
bardzo ważnej misji, której nie mogła zawalić. Nie w tak błahy sposób.
Gdy wyszła, jej miejsce zajęła Konan. Ubrała się w nowe
spodnie oraz koszulkę, sięgającą do pępka. Było ciepło, a ona i tak musiała
kisić się w płaszczu Akatsuki, przez który pociła się jak świnia. Po piętnastu
minutach wróciła Władczyni Origami i palcem wskazała na mapie punkt.
- Tu z rana wyruszamy. Ponoć w tej jaskini się ukrywają, ale
najpierw musimy wypocząć i zregenerować siły. – Ayumi kiwnęła zgodnie głową. Niedługo
po tym obydwie przysnęły, ale sen miały czujny. Nie mogły pozwolić sobie na
kompletny relaks, bo takie momenty najbardziej gubią człowieka.
~*~
Jak zapowiedziała, tak też się stało. Wraz z pokazaniem się
promieni słońca, opuściły kwaterę. Droga trwała raptem niecałą godzinę, były pełne
sił. Z uwagą rozejrzały się po terenie, bacznie uważając na najmniejsze
niebezpieczeństwo. Za nim weszły do jaskini, próbowały wyczuć czyjąś czakre. Było
tam sześć osób, jedna miała bardzo potężną. Już po chwili były w środku,
zakradały się najciszej jak potrafiły. Konan palcami pokazała, że wejdzie pierwsza,
a Ayumi ma wejść zaraz po niej. Tak uczyniły, wcześniej zakrywając swoje twarze
słomianym kapeluszem. W tej grupie były dwie dziewczyny i czterech chłopaków.
Ayumi zlustrowała każdego po kolei z kompletną dezorientacją. Były dwie
dziewczyny. Jedna miała mocno różowo włosy i dziwny ubiór. Drugą natomiast znała.
Była to sama TenTen, której nie spodziewała się tu zobaczyć. Do tego był Neji.
Obok niego stało dwóch innych, obcych jej ludzi. Jeden miał białe włosy i zęby
podobne do rekina. Swą postawą niemal rozbawił Nakame, ale powstrzymała się od
śmiechu. Drugi był rudy oraz potężnie zbudowany. Najbardziej dziwił ją jednak łagodny
wyraz twarzy chłopaka. Ostatniego nie mogła zauważyć, bo stał odwrócony tyłem.
Dopiero kiedy się odwrócił, rozpoznała w nim Sasuke. TenTen, Neji i Sasuke. Co
oni tu robili?
- Czego chcecie? – spytał Neji wyraźnie przygotowany do
ewentualnej walki. Ayumi spostrzegła, że ten przemieścił się. Stał teraz przy
TenTen, jakby chciał ją ochronić. Widocznie coś ją ominęło, trochę się zasmuciła.
Normalnie by już o wszystkim wiedziała, a teraz musiała wszystkiego się
domyślać z obecnej obserwacji.
- Zakończyć wasze bezcelowe działania. – Wzruszyła ramionami
Konan, a czarnowłosa nadal milczała. Postanowiła się nie odzywać, do póki to
nie będzie konieczne. Niebieskowłosa ściągnęła z głowy okrycie, by ukazać swą
niebiańską twarz. Ten o zębach rekina, rozszerzył w zdumieniu usta i głośno
westchnął.
- Stary, ja się normalnie zakochałem… - mruknął do tego o
rudych włosach. Ayumi oczywiście tylko przekręciła oczami, bo dokładnie wiedziała,
że Konan potrafiła olśnić nie jednego. Jednak reszta wydawała się niewzruszona,
o dziwo. To znaczy ta o różowych włosach wyraźnie spochmurniała.
- A kim jest twoja druga towarzyszka? – spytał rudy. Ayumi
przegryzła nerwowo dolną wargę. Pochwyciła również koniec kapelusza i ukazała
swoją tożsamość.
- Czyli to nie były głupie plotki. Ty naprawdę wstąpiłaś do
Akatsuki… - Sasuke odezwał się pierwszy raz, a na jego twarzy widniała wyraźna
złość i niedowierzanie. Nakame zmuszona była do dalszej gry, więc po prostu
wzruszyła ramionami. Musiała przyznać, że Sasuke cholernie przypominał swojego
starszego brata, co ją lekko irytowało. Przypomniała sobie zdarzenie w jego łazience,
które natychmiast wyrzuciła z głowy. Nie mogła teraz o tym myśleć, nie teraz.
- I świetnie się bawię – skomentowała beznamiętnym tonem. TenTen
zacisnęła pięści i już chciała ją zaatakować, ale Neji utrzymał dziewczynę w miejscu. –
I znowu ty! Dałabyś mi już święty spokój, myślałam że nasze ostatnie spotkanie
dało ci do myślenia! – Odgarnęła przy tym swoje włosy, które niedbale opadły
jej na twarz.
- Ja chyba też wstąpię do tej organizacji, skoro mają tam
takie ładne… Au! – wrzasnął ten o białych włosach. No cóż, ta druga z mini gangu mocno go kopnęła w głowę. Przypomnieli jej się natychmiast Sakura i
Naruto, cicho westchnęła w myślach.
- Może niegdyś byłaś jedną z Liścia, ale dziś jesteś
przestępcą klasy S i zaraz zginiesz! – Odezwał się Neji. Ayumi zmierzyła go
wzrokiem i zrobiła krok do przodu.
- TenTen, wstąpiłaś do grupy Sasuke by mnie dorwać i
sprowadzić do Konohy, prawda? A wspaniały Neji nie mógł pozwolić swej ukochanej
iść samej, więc ruszył jako jej towarzysz, zapominając jednocześnie, że osoby
należące do tej grupy, same należą do księgi Bingo! Tym sposobem, sam stałeś
się przestępcą. Tak więc, o czym my rozmawiamy? – spytała dość podniesionym głosem.
Konan przypatrywała się temu wszystkiemu z wyraźnym zaciekawieniem. Przypomniała
sobie, że Ayumi pochodzi z Wioski Liścia. Lider specjalnie ją akurat wysłał,
chciał sprawdzić nową zdobycz. A raczej, sprawdzić jej wiarygodność. Sama
zastanawiała się, jak to wszystko się skończy… Spojrzała na Sasuke, który się uśmiechnął złowieszczo.Po chwili spostrzegła, że Hyuuga ruszył w jej stronę, chcąc ją zaatakować. Ta zgrabnie go wyminęła, śmiejąc się nieprzyjemnie. Szybko kopnęła go w plecy, przez co poleciał na ścianę. Zmierzyła go wzrokiem i schowała ręce do kieszeni od spodni.
- Inne grupy, a i tak wszyscy jesteśmy przestępcami - skomentowała, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak podniósł się i znowu chciał ją zranić za pomocą swojego jutsu, ale ta z wielką gracją omijała jego ciosów. Nawet się przy tym nie męczyła, rozgrzewka dobrze jej zrobi.
- Ayumi - ostrzegła ją Konan, przed biegnącą w ich stronę TenTen. Chciała pomóc przyjacielowi, mieli zamiar współpracować. Była z nich dumna, tak powinni walczyć zawsze. Szkoda tylko, że Ayumi była ich wspólnym wrogiem. Jakby nie patrząc, sama ich prowokowała do takiego działania. Wyciągnęła swoją katanę i obroniła się przez toporem byłej uczennicy i przyjaciółki. TenTen poczuła jak parę ostrych rzeczy wbija jej się w plecy. Zesztywniała i upadła na ziemie, czując ogromny ból. Czarnowłosa spostrzegła siedem origami w jej plecach, co skutkowało wylewem krwi. Przeniosła swój wzrok na Konan, stała niewzruszona przy ścianie. Ayumi zdała sobie sprawę, że wykorzystała nieuwagę kunoichi i postanowiła pozbyć się pierwszej osoby. Umierała.
- TenTen! - Usłyszała zrozpaczony krzyk Nejiego. Doskoczył do swojej ukochanej i wziął ją na ręce. Powoli traciła przytomność, powoli odchodziła z tego świata. Nakame nie mogła w to uwierzyć, ten widok rozbudził w niej wszystkie negatywne emocje. Nie chciała jej śmierci, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to jej misja. Miała zabić swoich przyjaciół. Cały swój szok, zmieszanie i złość skryła pod maską obojętności.
- TenTen, błagam cię. Nie umieraj... - jęknął Hyuuga, głaskając jej policzki czule swą dłonią. Nagle zniknął, a zaraz po nim ta cała różowowłosa. Ayumi przymknęła na chwilę oczy, by się uspokoić. Następnie je otworzyła i się uśmiechnęła.
- Dobra, to kto następny? - spytała, na co Sasuke wyciągnął swoją katanę i na nią ruszył. Przygotowała się, uważnie śledząc jego ruchy. Aktywował Sharingana, był tak bardzo podobny do brata. Był coraz bliżej, gdy nagle jakaś ciemna postać stanęła przed nią i odrzuciła jednym uderzeniem Uchihe w tył. Miny zebranych tu ludzi wyrażały nie małe zaskoczenie. Spojrzała na Sasuke, po jego wyrazie twarzy widać było, że bije się z własnymi myślami. Ayumi zrobiła krok w bok, by po chwili rozpoznać nowego przybysza i wręcz zaniemówiła.
- Itachi... - wypowiedziała jego imię niemal szeptem, nie mogąc w to wszystko uwierzyć...
- Inne grupy, a i tak wszyscy jesteśmy przestępcami - skomentowała, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak podniósł się i znowu chciał ją zranić za pomocą swojego jutsu, ale ta z wielką gracją omijała jego ciosów. Nawet się przy tym nie męczyła, rozgrzewka dobrze jej zrobi.
- Ayumi - ostrzegła ją Konan, przed biegnącą w ich stronę TenTen. Chciała pomóc przyjacielowi, mieli zamiar współpracować. Była z nich dumna, tak powinni walczyć zawsze. Szkoda tylko, że Ayumi była ich wspólnym wrogiem. Jakby nie patrząc, sama ich prowokowała do takiego działania. Wyciągnęła swoją katanę i obroniła się przez toporem byłej uczennicy i przyjaciółki. TenTen poczuła jak parę ostrych rzeczy wbija jej się w plecy. Zesztywniała i upadła na ziemie, czując ogromny ból. Czarnowłosa spostrzegła siedem origami w jej plecach, co skutkowało wylewem krwi. Przeniosła swój wzrok na Konan, stała niewzruszona przy ścianie. Ayumi zdała sobie sprawę, że wykorzystała nieuwagę kunoichi i postanowiła pozbyć się pierwszej osoby. Umierała.
- TenTen! - Usłyszała zrozpaczony krzyk Nejiego. Doskoczył do swojej ukochanej i wziął ją na ręce. Powoli traciła przytomność, powoli odchodziła z tego świata. Nakame nie mogła w to uwierzyć, ten widok rozbudził w niej wszystkie negatywne emocje. Nie chciała jej śmierci, ale dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to jej misja. Miała zabić swoich przyjaciół. Cały swój szok, zmieszanie i złość skryła pod maską obojętności.
- TenTen, błagam cię. Nie umieraj... - jęknął Hyuuga, głaskając jej policzki czule swą dłonią. Nagle zniknął, a zaraz po nim ta cała różowowłosa. Ayumi przymknęła na chwilę oczy, by się uspokoić. Następnie je otworzyła i się uśmiechnęła.
- Dobra, to kto następny? - spytała, na co Sasuke wyciągnął swoją katanę i na nią ruszył. Przygotowała się, uważnie śledząc jego ruchy. Aktywował Sharingana, był tak bardzo podobny do brata. Był coraz bliżej, gdy nagle jakaś ciemna postać stanęła przed nią i odrzuciła jednym uderzeniem Uchihe w tył. Miny zebranych tu ludzi wyrażały nie małe zaskoczenie. Spojrzała na Sasuke, po jego wyrazie twarzy widać było, że bije się z własnymi myślami. Ayumi zrobiła krok w bok, by po chwili rozpoznać nowego przybysza i wręcz zaniemówiła.
- Itachi... - wypowiedziała jego imię niemal szeptem, nie mogąc w to wszystko uwierzyć...
___________________
Jest IX rozdział, taki jakiś długi mi się zrobił. Nie za długi? No cóż, w każdym bądź razie, mam nadzieje, że się podoba i was nie zawiodłam! Mam nadzieje, że was nie zanudziłam, kochani. Nie będę się rozpisywać, do następnego tygodnia! :) Do 23.08 <3
Dodatkowo dedykuje ten rozdzial wspanialej Marcie, która dziś ma też swoje urodziny! Stara studentka z Ciebie, ale mimo wszystko -> WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. Dziękuje, że wspierasz mnie w pisaniu tych wszystkich moich opowiadań i pokazywaniu blędów. Sto lat! :)
Robi się coraz ciekawiej. Długość rozdziału w tym wypadku jest w sam raz.
OdpowiedzUsuńA Deidara jest taki opiekuńczy :) Scena z pojawieniem się Itachiego prosi się o doczytanie następnych słów, a tutaj brak, dlatego czekam na dalszy rozwój akcji :)
No to komentuję, trochę po czasie, bo wzięłam rano twój rozdział, ale ciężko o punktualność, gdy czyta się tyle blogów i każdy się komentuje :P w każdym razie najpierw chce wyrazić swój zachwyt, bo zajebisty rozdział i każdy wątek jest zajebisty :D Rozdział mnie odpowiednio nasycił, aczkolwiek chcę wiedzieć co będzie dalej xD tak mega zakończyłaś ten rozdział, że chce wiedzieć, co będzie w następnym :D Chcę już tego 23ego xD
OdpowiedzUsuńDeidara tak uroczo postępuję z tą Ayumi <3 jak czytałam o tym przytuleniu i buziaczku, to miałam takie och maj gad <3 jarałam się xD mój brat mógłby się od niego uczyć :P naprawdę, słodkie to było ^^
Ohoho, jak Ayumi się zachwyca Konan to… nie no to chyba normalne, bo ja też się jakoś zachwycam urodą innych lasek, choć jest hetero xD podoba mi się to podkreślanie jej delikatności, anielskości i tak dalej :D chociaż, gdy walczyli to Konan dosyć szybko poległa, no ale ja osobiście się nie dziwie, bo w mandze zawsze mimo wszystko wydawała mi się jakaś słaba w przypadku walk, no ale nie wiem :P całkiem niezłą próbę wykonał Pain, sprawdza czy zabije zarówno jakiś tam byle jakich ludzi, jak i swoich przyjaciół, okrutne to testowanie… Suigestu zareagował prawidłowo pod wpływem piękna Konan xD Nejiego potrafię zrozumieć – kocha Tenten, ten rudy (nie pamiętam imienia) no zawsze przejawiał jakieś zoofilskie skłonności xD ale Sasuke?! Jaki geeej XDDD dobra wracając,, no niezła się rzecz stała Tenten doznała śmiertelnego ciosu… no Ayu to teraz będzie się musiała mocno postarać, by ukryć swoje emocje :/
No i do akcji wkracza Itachi :D :D
OMG, OMG, OMG nie mogę się doczekać next’a :D
Widzę, że masz już napisane trzy notki, ale życzę dużo, dużo weny!
Pozdrawiam ;* ;)
Jestem Ci bardzo wdzięczna za opis Konan. :) Bardzo ją lubię, ale jeszcze nie natknęłam się na tak ciekawy, wręcz poruszający opis tej kobietki. Zawsze byłam nią zaintrygowana a Ty to uczucie wzmocniłaś. :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle pochwalam sposób przedstawienia Ketsuki, wspominałam już nie raz, że pomysł na takowe kekkei genkai to fenomen. :)
Misja sama w obie mocna, nie wiem czemu ale spodziewałam się od początku, że mogą trafić na Konohę. A sam koniec? Myślałam, że to Kakashi i nie pomyślałabym, że Itachi się tam pojawi! Zaskakujesz. :)
Pozdrawiam! :*
Och nie, Ty potworze. Jak mogłaś postawić Ayumi w tak trudnej sytuacji? Lider to straszny spryciarz, doskonale wiedział jak sprawdzić czy jest z nimi szczera... I niech go za to szlag trafi. Cholera no.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, na miejscu Ayumi chyba bym nie wytrzymała presji. Ta cała sytuacja ze śmiercią TenTen, choć wymyślona przez Ciebie idealnie, strasznie mnie zasmuciła i zdenerwowała. Jak mogłaś nam to zrobić? A jednocześnie świetne zagranie. Ech. :c
Opis Konan idealny. Ta kobieta naprawdę zachwyca, w każdym razie tworzy wokół siebie taką aurę i po prostu powala. Dlatego rekcja Suigetsu wcale mnie nie zdziwiła, choć oczywiście rozbawiła. :D Świetnie opisałaś jej wygląd oraz respekt, jaki wzbudza. :)
Walka również bardzo dobrze opisana. Nie mam się do czego przyczepić, no! A ja się zawsze mam do czego przyczepić. :D Dobra jesteś, kochanie! :*
Podobała mi się zarówno treść, jak i długość rozdziału. Możesz pisać takie częściej, nie mam nic przeciwko, naprawdę. Ale nie kończ nigdy więcej w tak okrutny sposób! Co ten Itaś tam robi, co? Czemu się pojawił i jak, do cholery, potoczy się cała ta sytuacja? Czy TenTen naprawdę umrze? :c
Nie mogę się doczekać dwudziestego trzeciego. Teraz strasznie żałuję, że piszesz tak regularnie, bo inaczej męczyłabym Cię żebyś pisała szybciej i dodała rozdział już dzisiaj. :D
Życzę weny i pozdrawiam serdecznie, miśku. :*
Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!
OdpowiedzUsuń