- Gdzie ją zabrał? O co tu chodzi? - warknął, patrząc mu gniewnie w oczy. Hatake należał do osób spokojnych, których trudno było wyprowadzić z równowagi. Jednak teraz było inaczej, nie mógł trzeźwo myśleć. Nie, kiedy jego ukochana tak po prostu...zniknęła. Zacisnął dłonie mocniej na jego szatach i przyciągnął go bardziej do siebie. - Mów, bo cię zabiję - dodał, wcale nie żartując. Dla niej był w stanie oddać własne życie, a nawet czyjeś odebrać, zwłaszcza w tej chwili.
- Skąd mam wiedzieć? Próbowałem ją powstrzymać - odpowiedział takim tonem, jakby w sumie nic się nie stało.Ale stało i jego też to bolało. Bo zrobiła to dla jego brata, dla niego. - Pozwoliła mu się zabrać, by ocalić mojego głupiego młodszego brata. Rozumiesz? Bo chce go kurwa uratować! - I na tym koniec, Itachi odepchnął go od siebie i ciężko westchnął. Dał się jej wykiwać, to jego wina. Obwiniał za wszystko siebie i swój słaby charakter. Gdyby był silniejszy... byłaby tu z nim. No i z Kakashim. Choć nie wiedział, po co się tu napatoczył. No dobra, niby ją kochał, ale nie miał prawa się wtrącać. Sprawa pomiędzy nim i Orochimaru jego nie dotyczyła, serio.
- Gdzie leziesz? - zapytał, gdy ten zaczął się oddalać. Nawet się nie zatrzymał, nawet nie spojrzał na niego. To było zbędne. Szkoda czasu, Trzeba było działać jak najszybciej.
- Zgadnij. Nie mam zamiaru wracać do siedziby bez niej. Należy do Akatsuki, pamiętasz? - Oczywiście, że pamiętał. Jednak w tej kwestii Kakashi miał nad nim przewagę, doskonale znał prawdę. Uchiha nadal nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę ona pogrywa z nimi wszystkimi. Że wypełnia misję, że i tak ma zamiar ich zdradzić. Nawet uśmiechnął się przez to pod nosem.
- Idę z tobą - stwierdził, co tamtemu zbytnio nie pasowało. Ale co by nie było, w dwójkę mają większe szanse na odnalezienie kobiety. Cóż, na ten moment musieli podjąć się współpracy. Raz nie zawsze, tylko na chwilę.
~*~
Znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, gdzie paliła się praktycznie tylko jedna żarówka. Przeczesała wzrokiem puste ściany, a następnie samego Orochimaru.
- Zaprowadź mnie do Sasuke - zażądała głosem, nie znoszącym sprzeciwu. Mężcyzna kiwnął posłusznie głową i otworzył jej drzwi, by ją przepuścić. Szli w milczeniu pustym i długim korytarzem wypełnionym wieloma wejściami do przeróżnych pokoi, które kryły Bóg wie co. Po pięciu minutach wolnego spaceru, wziął kluczyk i otworzył potężne drewniane drzwi i zapalił światło. Weszła do środka i dostrzegła Sasuke z uwięzionymi rękoma w kajdanach i przepaską zasłaniającą jego oczy. Cholera, kiepski wyglądał. Nie miał na sobie koszulki, a jego tors był posiniaczony i pełen otwartych ran. Oddychał ciężko, w ogóle żył? Podeszła do niego i chwyciła w dłonie jego twarz.. Poruszył się gwałtownie, jakby dotyk go parzył.
- Spokojnie, to ja. Ayumi - odezwała się, na co ten westchnął i skrzywił się, jakby to wszystko sprawiało mu ból.
- Co ty tu robisz? - spytał niemal szeptem. Dziewczyna niczym się nie przejmując zdjęła mu przepaskę, uwalniając tym jego oczy. Posłała mu kojący uśmiech,
- Ratuje - stwierdziła, wzruszając beztrosko ramionami. Mierzył ją uważnie, a jego spojrzenie zatrzymało się na Orochimaru, który stał w wejściu. Aktywował natychmiast swojego Sharnigana, by go zaatakować. Nakame jednego pochwyciła ponownie w dłonie jego twarzy w taki sposób by patrzył na nią. - Nic nie rób, zaraz stąd wyjdziesz. Jasne? - zmarszczył czoło, nie rozumiał.
- Za jaką cenę? - zadał, a ona spuściła wzrok. Zagryzła nerwowo dolną wargę.
- Nie interesuj się, okej? Zaraz coś zrobię z twoimi ranami - poinformowała i go puściła. - Zostaw nas samych - zażądała, a ten bez słowa uczynił to, o co prosiła. Niczego się nie bał. Wiedział, że kobieta dotrzymywała swojego słowa i to się liczyło. W tym czasie Ayumi wykonała pieczęć na swoich dłoniach i wymówiła nazwe swojego kekkei genkai. Jej oczy stały się czerwone. Przyłożyła palec do jego czoła i zaczęła manipulować krwią chłopaka. Sasuke zasyczał, piekło. Gdy się tak to oglądało, można było dostrzec, jak rany się zasklepiają, przyśpieszyła krzepnięcie krwi. Po praktycznie minucie wszystkie jakiekolwiek zadarcia zniknęły, zostawiając zaróżowiony ślad przy tych miejscach. Jego oddech automatycznie się uspokoił, nie musiał odczuwać już bólu przy najmniejszym poruszeniu się. Dezaktywowała Ketsuki spojrzała mu w oczy.
- No, lepiej? - zapytała, na co ten kiwnął głową.
- Co mu obiecałaś? - Nie odpuszczał. Odsunęła się od niego kawałek i wciągnęła powietrze. Przez krótką chwilę milczała, pomyśleć można było, że wcale nie odpowie.
- Nic wartego uwagi. Musisz iść, Orochimaru cię nie zatrzyma, a ty... Obiecaj, że jeśli spotkasz swojego brata, nie wskażesz mu gdzie jestem. - poprosiła.
- Dlaczego? O co tu chodzi? - Podniosła się skumulowała swoją czakrę w prawej nodze. Podeszła do ściany i z całej siły ją kopnęła, by po chwili mogła się rozpaść pozostawiając tak jakby, własne przejście. Następnie podeszła do niego i wyrwała łańcuchy z zawiasów.
- Idź i zapomnij, że w ogóle tu jestem. Uratowałam cię, jesteś mi coś winny. W zamian oczekuję milczenia - zażądała, na co ten zacisnął pięści. Kiwnął głową.
- Możesz iść ze mną...
- Nie, Sasuke. Zostawisz w ten dzień Orochimaru. Ufam ci i mam nadzieje, że nie wydasz mojej tajemnicy. - Po dłuższej chwili wahania po prostu wyskoczył i zniknął w otchłaniach ciemności. Wiedziała, że to był już jej koniec. Ale była szczęśliwa. Dzięki niej, Itachi nadal nie pozostanie sam. Miał Sasuke, to było najważniejsze. Zrobiła w końcu coś dobrego, nawet jeśli miała się poświęcić i nikt nie miał się o tym dowiedzieć. Trudno, tak wybrała.
- Gotowa? - Usłyszała głos Orochimaru w drzwiach. Odwróciła się do niego i tak jak wcześniej młodszy Uchiha, kiwnęła głowa. Wolnym krokiem ruszyła za mężczyzną, który zaprowadził ją do małej celi. Teraz tu miała przebywać, całkowicie posłuszna potworowi.
Wiem, wiem. Taki okres czasu czekaliście i też taki krótki rozdział, ale... chciałam wam wstawić prezent na święta i obiecać, że znów będą się pojawiać w przeciągu dwóch tygodni rozdziały. Wybaczcie, ale przez naukę i problemy nie miałam kiedy pisać no i też problem z weną, rozumiecie? Ale już się ogarnęłam i jest dobrze, mam nadzieje, że was nie zawiodę :)